"Historia o ludziach, którzy na wielkim polu stali.
Każdy z nich był wychudzony, mizerny. Widać było, że byli bardzo bardzo głodni. Każdy z nich posiadał ogromną, przeogromną łyżkę. Na środku tego pola stał wielki, przeogromny garnek ale każdy kto próbował tą łyżką cokolwiek zjeść, no nie mógł. Nie mógł taką ogromną łyżką siebie nakarmić.
Przeżywali straszne piekło. Bo to tak jakby być po kolana w wodzie, i nie móc się napić. I to było piekło samo w sobie.
Niebo w tej opowieści wyglądało zupełnie inaczej.
Wyglądało fajnie, bo tam wszyscy byli najedzeni.
Czym różnili się jedni od drugich? Niczym ale robili, i postępowali inaczej. Postępowali tak: "Kiedy podchodzili do wielkiego kotła to nie próbowali karmić samych siebie. Nabierali na wielką łyżkę strawę, i karmili drugą osobę. W momencie kiedy ta druga osoba się najadła karmiła tę pierwszą osobę. I w ten sposób wszyscy byli najedzeni".
Ludzie w raju wszyscy byli szczęśliwi.
Pomimo tego, że byli to ludzie zupełnie w takich samych sytuacjach ich wyobrażenie o szczęściu poszło trochę dalej. Poszło do momentu w którym człowiek bywa szczęśliwy wtedy kiedy coś daje.
I dawanie było wyznacznikiem szczęścia.
Niekoniecznie jest to dawanie materialne. Jest to też dawanie emocjonalne, mentalne. I wtedy człowiek może poczuć się szczęśliwy. Takie dawanie jest poniekąd we krwi.
Codziennie możemy zobaczyć kogoś kto buduje swoją wielką łyżkę.
Buduje coś czym chce się najeść. Nie zważa na innych. Samemu gromadzi czy to pieniądze, czy władzę...
Buduje coś nie dzieląc się z innymi. Coś co będzie służyło tylko jemu samemu.
W pewnym momencie dochodzi do kresu. I oto przychodzi moment w którym być może chciałby coś komuś dać. Od czegoś chciałby zacząć ale nie ma komu.
Kiedy taki człowiek rozglądnie się dookoła właściwie jest już sam.
Całe życie spędził w nerwach kontrolując wszystko żeby mieć jak najpotężniejsze te narzędzie do tego żeby jeść jak najwięcej.
Ale ile może zjeść.
Kiedy samotność takiego człowieka ogarnie, świadomość tego, że jest sam doprowadza go z reguły do bardzo szybkiej śmierci.
Ale część z nas, którzy zadają sobie pytania, że myśląc o tym też by chcieli, ale idąc przez to życie w sposób uczciwy, uwrażliwieni na drugich gdzieś tam zawsze się zatrzymywali się nad innymi, czasami karmiąc innych, i nie dbali o siebie. Ale przychodzi taki czas że stają, i oglądając się z uśmiechem myślą o innych ludziach.
Człowiek ten myśli o tym, że być może kiedyś czekał albo czekała na dobre słowo ale później zrozumiał, że to jest bez znaczenia, bo dawanie jest bez znaczenia. Nie chodzi w dawaniu o dobre słowo. Nie oczekujemy nic w zamian dając. Że wokoło jest coś co można by było nazwać rajem.Wokoło mamy otwarte serca wszystkich innych ludzi, których żeśmy obdarowali gdzieś tam kiedyś.obdarowali.
Być może gdzieś w Tobie tam głęboko lęgnie się diabelska myśl, że ktoś hardy, zarozumiały, pewny siebie, ktoś kto przez życie idzie jak burza nie oglądając się na innych jest jak kamień - niech idzie.
Ale ten ktoś idzie też do określonego momentu w swoim życiu.
Na samym końcu zostanie sam.
Na samym końcu wszystko co nazywamy ciepłem odejdzie od niego.
Oczywiście, że będzie miał ogromną ilość tego do czego dążył.
Ale nie będzie miał ciepłej dłoni. Nie będzie miał do kogo zadzwonić. Nie będzie miał z kim pogadać. Nie będzie miał komu powiedzieć dzień dobry. Nie będzie miał komu posłać życzeń. Nie pomyśli sobie, że ktoś czytając jego życzenia po prostu się uśmiechnie. Ponieważ przez całe życie był interesownym człowiekiem ktoś z drugiej strony od razu pomyśli sobie, że widocznie ma jakiś interes skoro wysyła. Bo przez całe życie tylko wtedy był uprzejmy kiedy miał jakiś interes.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz